piątek, 15 marca 2013

Rozdział I- Uzushiogakure no Sato



Witam, tak oto powstaje Pierwszy rozdział nowych przygód Naruto.
Mam nadzieję że wam się spodoba i zachęcicie mnie do dalszej Twórczości.
Ten pierwszy otwierający rozdział dedykuje ku czci pamięci „Fiestusia”, chomika mojej przyjaciółki któremu się zeszło dziś z świata żywych.(Dedykacja jest jak najbardziej prawdziwa i szczera, proszę się nie naśmiewać tylko wziąć to na poważnie).
A teraz zapraszam.
***


Idąc ulicą zawaloną gruzem dotarł  do dużego budynku który przypominał raczej świątynie.  Cały budynek wydawał się być dość stary o czym świadczyły pęknięcia które rozchodziły się od fundamentu aż po sam dach oraz bluszcz który obrastał sporą część budynku. Blondyn pchną wielkie drewniane drzwi, zawiasy zaskrzypiały utwierdzając go w przekonaniu że od lat nikt tu nie był. Ostrożnie stawiał pierwsze kroki, jakby obawiając się że w środku mogą znajdować się jakieś pułapki. Nic bardziej mylnego, już po chwili spora część podłogi przed chłopakiem zawaliła się, i bynajmniej nie ze starości…
- Było blisko…- wyszeptał pod nosem i po chwili zaczął składać pieczęcie.- Katon: Hi Hotaru no jutsu.- Wkoło chłopaka zaczęła unosić się garstka palących się żywym ogniem światełek, oświetlając mu tym samym drogę. Dopiero teraz zauważył ogólny wygląd tego miejsca, stare meble przykryte grubą warstwą kurzu, za oświetlenie robiły świece i pochodnie a nie elektryczność. Rękawem bluzy starł kurz ze zdjęcia które przedstawiało jakąś kobietę, Uzumakiemu było trudno określić kolor jej włosów ponieważ zdjęcie było czarno białe. Spojrzał na kolejną fotografię która również nie była kolorowa, na tej z kolei znajdowała się jakaś mała dziewczynka która szeroko się uśmiechała, na samym dole zdjęcia znajdował się napis „ Mito Uzumaki”.
- Żona pierwszego?- zdziwił się chłopak po czym odstawił zdjęcie
Dochodząc do drewnianych schodów zaczął ostrożnie stawiać pierwsze kroki w obawie o ich stan, pokonując kolejne stopnie słyszał jak drewno pod jego ciężarem zaczęło skrzypieć. Na szczęście udało mu się dotrzeć na kolejne piętro, wprost przed nim znajdowały się drzwi które ostrożnie pchnął. Nie znajdowało się tam nic szczególnego, była to zwyczajna sypialnia. Wielkie drewniane łóżko z baldachimem, po lewej stronie stała komoda na której stały fotografie oraz świeczniki. Niebieskooki przejechał palcem po blacie małego stolika na którym znajdowało się zepsute już jedzenie.
- Więc zaatakowali ich z zaskoczenia, nawet nie mogli przygotować się do walki.- powiedział ocierając palec z kurzu.
Wyszedł zamykając uprzednio za sobą drzwi, przeszedł kawałek natrafiając na kolejne drzwi. Wchodząc od razu dostrzegł masywne biurko na którym stał świecznik który pokrywała warstwa zaschniętego wosku ze świec do tego przewrócona buteleczka która służyła na kałamarz do pióra. Z przyzwyczajenia podniósł przewrócone krzesło. Rozglądając się dookoła domyślił się że był to swego rodzaju gabinet, niemalże na każdej ścianie była półka po brzegi zapełniona książkami. Z szuflady biurka wyjął wielką księgę, zdmuchnął warstwę kurzu znajdującego się na okładce i zaczął przewracać strony, okazało się że był to album który przedstawiał fotografię szanowanych członków klanu jak i tych którzy pochodzili z głównych gałęzi. Odłożył album na swoje miejsce i podszedł do półki z książkami stając przed zbiorem ksiąg ku jego zaskoczeniu jedna z kamiennych płyt pod nim zagłębiła się do środka, błękitnooki odskoczył jakby spodziewał się kolejnej pułapki jednak zamiast tego regał przed nim przesunął się ukazując wejście do środka. Zabrał pochodnie zawieszoną przy brzegu, podpalając ją techniką z rodziny katon ruszył wąskim korytarzem. Idąc korytarzem w jednym ręku trzymał pochodnie, drugą natomiast odgarniał pajęczyny które stawały mu na drodze.
Korytarz zakończył się ślepym zaułkiem, tak bynajmniej myślał, jednak przybliżając pochodnię bliżej ściany dostrzegł napis:
dake ketsueki ichimon ikaga mitsukeru kakusu
- „Tylko krew klanu może odkryć ukryte” – powtórzył sobie w myślach, nadgryzł koniuszek kciuka i przejechał nim po napisie. W pierwszej chwili nic się nie stało jednak po chwili całe pomieszczenie zaczęło się trzęść. Instynktownie odskoczył do tyłu, jednak nic się nie wydarzyło, bynajmniej nic złego. Jedynie ściana która została naznaczona krwią ostatniego z Uzumakich przesunęła się ukazując kolejne pomieszczenie, w chwili gdy syn Kushiny wszedł do środka wszystkie pochodnie które służyły do oświetlenia pomieszczenia automatycznie zapaliły się.
- Sugoi…- wyszeptał rozglądając się po tajemniczym pomieszczeniu, na ścianach były popowieszane kunai’e, shurikeny oraz wszelkiego rodzaju ostrza, typu Tantō. Spostrzegł znak wiru wyryty w skalnej ścianie. Przypomniał sobie opowieści swojego nauczyciela Jiraiyi o historii Uzushiogakure i Konohy oraz o ich bliskich relacjach. Przejechał dłonią po grawerunku który w tym momencie rozbłysnął jasnym światłem.
- Ostatni zrodzony z naszej krwi w końcu tu dotarł.- odezwał się głos za plecami chłopaka- Ten który będzie podtrzymywał pokój w świecie.
- Och, Mito na miłość boską… przestań gadać w ten sposób!- odezwał się drugi kobiecy i również tajemniczy- Wystraszysz mi syna!- dodała z pretensją kobieta
- „Syna”?!- Ciekawość wzięła górę i niebieskooki odwrócił się. Przed jego obliczem stały dwie kobiety o czerwonych włosach.
Pierwsza z nich wyglądała na starszą, nosiła dość wyszukane kimono z wysokim kołnierzykiem. Włosy ułożone w dwa koki były przyozdobione trzema klamrami. Naruto spostrzegł również coś co go bardzo zainteresowało, starsza kobieta miała  na czole identyczny znak jak obecna Hokage Liścia.

Młodsza natomiast miała długie bo aż sięgające za pas włosy z zaczesaną na lewą stronę którą podtrzymywała czarna spinka. Ubrana była w zieloną sukienkę pod którą znajdowała się biała bluzka z kołnierzem. Niebieskie oczy kobiety z uczuciem wpatrywały się w chłopaka który nie mógł przez dłuższy czas wydusić z siebie słowa.
- Coś mało wygadany ten Twój Syn Kushino.- odezwała się starsza z kobiet przerywając ciszę. Blondyn słysząc jak zwrot „Kushina” szeroko otworzył oczy. Z opowieści jego sensei, właśnie tak nazywała się
- No jasne… Ty pewnie od razu była byś taka wygadana widząc kogoś kto umarł lata temu, Dattebane.- rzuciła jej z irytacją w głosie
Chłopak oprzytomniawszy postanowił przerwać wymianę zdań między dwoma kobietami.
- Chwila… chwila… Ty… Ty jesteś….- nie mógł wydusić z siebie  nic więcej spoglądając na kobietę o długich czerwonych włosach, rzucił się w jej ramiona, szlochając.- Mamo…
***
Tymczasem w gabinecie Tsunade która obecnie sprawowała urząd Hokage, przed masywnym biurkiem stała dwójka znanych jej shinobi, kruczowłosy chłopak w kamizelce którą noszą Jounin’i Konohy oraz różowowłosa medyczka. Wpatrywali się w przełożoną wyczekując na to co ma im do przekazania, bo przecież nie przyszli tu z własnej inicjatywy. Ta jednak jeszcze przez bite dziesięć minut nic nie mówiła, dopiero gdy skończyła przerzucać jakieś papiery podniosła na nich swój wzrok.
- Dostaniecie misję która będzie polegała na dostarczeniu tego zwoju do Wioski Piasku, nie jest to tak banalne zadanie jak się wydaje. Zwój zawiera bardzo cenne informacje, dlatego wysyłam z tym was a nie podlegających mi geninów.- uśmiechnęła się chytrze- Pamiętajcie tylko, że macie go dostarczyć osobiście do rąk Kazekage.
- Hai!
***
- Mamo…- wyszlochał, zamykając rodzicielkę w uścisku wyrażającym miłość oraz tęsknotę. Niebieskooka gładząc syna po blondwłosej czuprynie odwzajemniła uścisk. Stojąca obok Mito postanowiła nie psuć tej chwili, nie rozumiała jak to jest nie mieć rodziców, jednak serce nie pozwalało jej tego zrobić.
Po chwili blondyn oderwał się od Kushiny i przez jeszcze zaszklone oczy spoglądał na kobiety.
- Naruto jestem…- zaczęła żona Hashiramy lecz błękitnooki jej przerwał.
- Mito Uzumaki, żona Shodai Hokage i pierwsza Jinchūriki Kyuubiego.- wyrecytował niemalże na pamięć co wywołało nie małe zaskoczenie na twarzach obu kobiet, Naruto widząc to przeszedł do wyjaśniej- Nie patrzcie tak na mnie, Kyuubi wyczuwając waszą chakrę, za wszelką cenę chce się wydostać, dattebayo.- podrapał się w tył głowy. Pierwsza Jinchūriki Kyuubiego spojrzała wymownie na żonę Minato słysząc to co przed chwilą powiedział jej syn na co ta nerwowo zaśmiała się.

- Dobrza, zatem Naruto.- zaczęła starsza z kobiet zwracając tym samym na siebie uwagę.- Jak wiesz lub też nie, jesteś ostatnim a zarazem jedynym dziedzicem klanu. Dawniej Wioska Wiru była znana tylko z technik pieczętujących. Jednak od lat przed zniszczeniem wioski, zajmowaliśmy się czymś jeszcze. W Uzushiogakure  przez lata próbowano opracować technikę która miała zaprowadzić pokój na tym świecie i wyplenić całe zło, wystarczyło że wydostali byśmy z wszystkich ogoniastych bestii czystą chakrę. Lata pracy spełzły na niczym, techniki nie udało się opracować, a cały projekt został ukryty w naszych podziemiach a ogoniaste bestie zostały zapieczętowane po raz pierwszy. Mieliśmy nadzieję że sekret nie wyjdzie po za obrzeża kraju Wiru… myliliśmy się. Podczas pamiętnej wojny w której nasza wioska została zniszczona, pewien człowiek wykorzystał okazję i wykradł zwój z nieukończoną techniką. Człowiek który się tego dopuścił, pochodził z klanu Uchiha…
- Madara… Więc dlatego poluje teraz na ogoniaste bestie- wyszeptał przygryzając dolną wargę. Starsza z kobiet spojrzała na matkę chłopaka a ta tylko kiwnęła głową, podchodząc do niego położyła mu rękę na ramieniu.
- Synku, staniesz kiedyś przed dużym wyborem, niestety jedna jak i druga opcja ma w sobie jakiś minus. I to Ty będziesz musiał wybrać mniejsze zło dla tego świata. – spojrzała mu prosto  w oczy- Jednak pamiętaj, ja wraz z Ojcem i z obecną tu Mito wierzymy w Ciebie.- uśmiechnęła się
- Naruto…- głos ponownie zabrała żona pierwszego- patrząc na Ciebie stwierdziłam że pomimo iż masz w sobie Kyuubi’ego jesteś szczęśliwym chłopcem.
- Tak… ma pani racje.- przerwał pokazując szereg swych białych zębów- Nie zawsze tak było, na początku mieszkańcy wioski patrzyli na mnie jak na potwora, bili mnie i szydzili, później doszło do tego Akatsuki które poluje na Jinchūriki by wyciągnąć z nich Bijū. W akademii też nie szło mi najlepiej, jednak z czasem wszystko zaczęło się układać. Poznałem Iruke-sensei, Kakashiego-sensei, Sasuke i Sakurę, po jakimś czasie do tego doszli też Jiraiya-shishou i Tsunade-obaasan.
Mito widząc jak chłopak odpowiada jej z uśmiechem na ustach również się uśmiechnęła.
- Jesteś godnym następcą klanu- powiedziała do chłopaka, następnie spojrzała na Kushinę ta kiwnęła głową na znak że rozumie.
- Naruto, na nas już czas, jednak wiedz że jeszcze się spotkamy.- pożegnała syna zamykając go w matczynym uścisku który zostaw zaraz odwzajemniony. Czując że syn nie chce jej puścić uśmiechnęła się, po czym zaraz z Mito zaczęły znikać w złotym pyle.

Niebieskooki stał jeszcze przez chwile w miejscu wpatrując się w miejsce w którym stała jego Matka, przetarł zaszklone oczy.
- Nie zawiodę was…- wyszeptał z przekonaniem
***
Droga do Suny dwójce shinobi Konohy minęła bez problemów także po dostarczeniu zwoju do rąk tamtejszego władcy mieli ruszyć z powrotem do Liścia, jednak po licznych naciskach ze strony Kazekage i jego rodzeństwa zgodzili się odłożyć powrót na następny dzień.
Byli właśnie granicy Kraju Wiatru i Ognia, pomimo poślizgu jaki miał miejsce w Sunie, postanowili się nie spieszyć, w końcu mieli wystarczające usprawiedliwienie. Tak bynajmniej myśleli, jednak po Tsunade można się spodziewać wszystkiego.
Uchiha jako starszy stopniem postanowił zarządzić chwilowy postój, znajdując małą polankę rozłożyli się na niej po czym postanowili skonsumować suchy prowiant który uzupełnili przed drogą powrotną.
Siedzieli rozmawiając na temat misji którą przyszło im wykonywać, jednak z czasem zeszli na inne i bardziej luźniejsze tematy, gdy nagle…
- Sasuke…- zaczęła różowowłosa lecz kruczowłosy jej przerwał
- Wiem… zachowuj się jakby nic się nie stało- polecił.
Haruno przez czas nieobecności ich blondwłosego przyjaciela trenowała razem z jedną z legendarnych sannin’ek, z łatwością mogła wyczuć złowrogą chakrę. Czarnooki nie był gorszy, trenując pod ręką Hatake oraz Anko która pomogła mu zapanować nad przeklętą pieczęcią znacznie polepszył swoje umiejętności.
Nagle z głębi lasu wyleciała silna fala powietrza której dwójka  Konoszan z łatwością uniknęła. W tej samej chwili Ostatni z klanu Uchiha aktywował swoje Dōjutsu i przyjął podstawę obroną, tak samo jak uczennica Tsunade która zaciągnęła na dłonie swoje rękawiczki. Dźwięk ostrza wyciąganego z saya przez brata Itachiego zadziałał niczym magnez i na polane z lasu wyszło około 15 przeciwników. Każdy z nich miał opaskę którą noszą shinobi, na opaskach wygrawerowana była nuta.
- Poplecznicy Orochimaru…- sarknął Sasuke który przybrał od razu kamienny wygląd. Sakura doskonale wiedziała że ten ma nienajlepsze wspomnienia które wiązały się z egzaminem na Chūnin’a  gdzie wężowy sannin złożył przeklętą pieczęć na jego karku. Bez problemu mogła wyczuć jak złe emocje targają chłopakiem, postanowiła dodać mu otuchy kładąc mu rękę na ramieniu, pokazując tym samym że nie jest sam.
- Uchiha Sasuke, jesteś coś winien Lordowi Orochimaru…- rzucił jeden z oprychów ruszając do ataku
- Urusai!- ryknął syn Fugaku czyniąc to samo co jego przeciwnik.
Już po chwili można było słychać szczęk metalu o metal. Sasuke odpierając ataki trójki dźwięku, usłyszał charakterystyczny okrzyk „Shannaro!”, spojrzał w kierunku gdzie różowowłosa odpierała dwóch podległych węża. Przez swoją nieuwagę kruczowłosy oberwał potężny sierpowy który posłał go do tyłu. Wstał spluwając przy tym krwią gdy nagle…
Szok…
Niedowierzanie…
To Oni…
Sięga wspomnieniami wstecz… tak nie ma wątpliwości
To…

***
No i rozdział za nami, mam nadzieję że się spodobało.
Kochani, miał bym do was prośbę, otóż chciał bym byście w zakładce „Spam” zostawili swoje propozycje co do paringu o jakim chcieli byście czytać.
Ach, bym był zapomniał (skleroza+ przeziębienie) ale Kyuubi mi przypomniał. Chciałem wam polecić blog autorstwa „Kishin”:

Naruto wraca wraz z Jiraiyą z treningu niestety blondyn traci pamięć( w jakich okolicznościach dowiecie się czytając) jak odnajdzie się w Konosze na nowo? Jak zareagują jego przyjaciele? Dowiecie się czytając!

środa, 6 marca 2013

Prolog

Prolog- Początek


W wielkim pokoju, za dużym masywnym biurkiem które było zawalone największym wrogiem biurokracji, czyli papierami siedziała pewna blondwłosa kobieta, jej brązowe oczy z zacięciem śledziły tekst na dokumentach które miała przed sobą. Nienawidziła tej roboty, to musiała sobie przyznać. Jednak od momentu gdy zgodziła się być głową Ukrytego Liścia to był nieodłączny tryb jej dnia. Nagle od pracy oderwał ją dźwięk pukania do drzwi, po rzuceniu hasła „wejść” w gabinecie piątej pojawiła się dobrze znana jej dwójka.
Pierwsza przed obliczem Godaime stawiła się dziewczyna o włosach w kolorze różu które sięgały jej do ramion, oczy miała w kolorze letniej trawy. Ubrana była w różową zapinaną bluzkę bez rękawków, do tego czarne getry i tego samego koloru spodenki. Ochraniacz Wioski Liścia robił jej za opaskę do włosów.
Po chwili gdy drzwi się zamknęły z dziewczyną zrównał się chłopak o kruczych włosach jak i oczach, ubrany w biały podkoszulek, na obu rękawkach widniał znak nieistniejącego już klanu. Na obu rękach chłopaka znajdowały się granatowe  ochraniacze które sięgały mu do łokci, dolną część ciała przysłaniały tego samego co ochraniacze spodnie. Cały ubiór dobrze kontrastował się z kamizelką Jounin’a. Dodatkiem do wszystkiego była katana przewieszona na plecach młodego shinobi.
- Hokage-sama, melduje pomyślne wykonanie misji.- odezwał się chłopak czując na sobie wzrok przełożonej.- Więzień został odstawiony do więzienia gdzie zajęli się nim nasi ANBU.
- Rozumiem… dobra robota, możecie odejść.

Dwójka młodych ninja wychodzili właśnie z budynku administracyjnego. Rozmawiali na temat wykonanej misji, przez te 4 lata zmienili się, szczególnie chłopak, nie był już tym samym zimnym i zamkniętym w sobie dzieciakiem. Teraz był bardziej otwarty na rozmowy z przyjaciółmi a co najważniejsze, uśmiechał się.
Różowowłosa stała się bardziej kobieca, co potwierdzał wzrok płci przeciwnej gdy ta przechadzała się ulicami Konohy. Zmieniła też się względem zachowania, nadal kochała swojego kompana z drużyny, jednak nie narzucała się, postanowiła poczekać na rozwój wydarzeń które przyniesie życie.
- Ciekawe kiedy wróci…- zagadała dziewczyna zmieniając temat rozmowy
- Nie martw się, On zawsze wraca…- odpowiedział jej towarzysz, który wpinając ręce do kieszeni spoglądał na pomarańczowe od zachodu słońca niebo.
- Hai…- zawtórowała uśmiechając się

W tym samym czasie, przez wielką bramę która oznaczała wstąpienie do Wioski Liścia wszedł pewien mężczyzna o długich białych włosach. Bez słowa miną budkę w której siedziało dwóch uważnie przyglądających się mu strażników.
- Czy to…- zaczął jeden
- Hai, nie ma co do tego wątpliwości.- dokończył jego partner
Białowłosy staną przed nie tak małymi sosnowymi drzwiami  gdzie znajdowała się tabliczka z napisem „Hokage”. Uśmiechną się w duchu ciesząc się że spotka ponownie swoją przyjaciółkę, bez dłuższego zwlekania zapukał, dobrze znany mu głos rozległ się po pomieszczeniu dając mu tym samym zgodę na  wejście.  Wchodząc za wielkiej sterty papierów spostrzegł czubek głowy blondyny która zawzięcie skrobała coś piórem po kartce papieru. Dopiero gdy skończyła podniosła wzrok do góry, jednocześnie lustrując osobę która przeszkodziła jej w pracy.
- Jiraiya – uśmiechnęła się widząc przed sobą człowieka z którym niegdyś była w drużynie. Już chciała podejść i go uściskać gdy…- A gdzie jest Naruto?- spytała nie widząc swojego ulubieńca.
- Dobrze Cię wiedzieć Tsunade.- przywitał się mężczyzna- Chodź, opowiem Ci wszystko.- powiedział wyjmując butelkę ryżówki
Brązowe oczy kobiety zalśniły widząc nie jedną a trzy butelki jej ulubionego alkoholu, zaraz uprzątnęła wszystkie dokumenty które znajdowały się na biurku, zestawiając je na nieskazitelnie czystą podłogę.
- A więc? – zaczęła kobieta gdy tylko kieliszki znalazły się na blacie biurka. Mężczyzna nie odpowiedział od razu, rozlał napój po kieliszkach, po czym jednym chłystem wypił zawartość swojego.
- Naruto jeszcze nie zakończył treningu.- odpowiedział odstawiając naczynie
W Kobiecie zawrzało…
- Czyś Ty oszalał?! Miałeś go pilnować! Co jeżeli coś mu się stanie?! Jeżeli dorwie go Brzask?!- Piąta nie mogła pohamować swojej złości, zaczęła wymachiwać rękoma przez co strąciła kałamarz z atramentem który wylał się na podłogę.
- Tsunade!- krzykną pustelnik sprowadzając tym samym swoją przyjaciółkę do parteru- Czy ty myślisz że przez te cztery lata chodziliśmy po świecie bez celu?!- oburzył się
Kobieta znów przysiadła na krześle przechylając już kolejny kieliszek. Widząc że ta nie zabiera głosu, sannin ponownie zabrał głos.
- To już nie jest ten sam chłopak którego pamiętasz a którego ja zabrałem na trening…- powiedział rozlewając kolejną kolejkę- wzmocnił się nie tylko fizycznie, stał się bardziej rozważny, mogę śmiało powiedzieć że miał bym spore kłopoty w walce z nim.- dodał a na jego twarzy pojawił się uśmiech dumy, świadczący o tym jakiego ma zdolnego ucznia.
- Tak w ogólne, gdzie On teraz jest?- spytała kobieta która do tej pory tylko przytakiwała z lekkim niedowierzaniem.
Resztę czasu Ropuszy Mędrzec opowiadał blondynie o przebiegu treningu pod jego okiem. Nim się zorientowali wszystkie trzy butelki z Sake były już puste.
- Więc już wie…- powiedziała wyraźnie wstawiona Hokage przechylając ostatni kieliszek
- Taaa, nie widziałem powodu żeby to przed nim ukrywać.- rzucił kręcąc się na krześle uczeń Hiruzena- Dlatego pozwoliłem mu przedłużyć trening, wiedziałem że właśnie tam chce się udać.- dodał
- Masz racje, kiedyś i tak musieli byśmy mu powiedzieć…


Wszedł po schodach do góry mijając zawaloną bramę, miną kilka zawalonych budynków. Niektóre były w połowie zburzone jedne powybijane okna a jeszcze inne były po prostu spalone. Ta wioska już dawno przestała istnieć, życie w niej obumarło i to dosłownie. To miejsce było doskonałym schronieniem dla zbrodniarzy z innych wiosek, bo kto by zaglądał do miejsca gdzie życie straciło setki a być może tysiące ludzi. Rozejrzał się  dookoła, było tu tak cicho, lecz nie była to przyjemna cisza
- A więc to tutaj…